niedziela, 26 października 2014

Współpraca

Nadszedł wrzesień, Voidsarianie wyruszyli do szkół by uczestniczyć w lekcjach, uczyć się mało przydatnych rzeczy, ufając że pomoże im to w późniejszym życiu. Władca uznał, że wybierze się na powierzchnie, i zobaczy jak tam jest. Jako że nie był jeszcze w pełni zdrów po ostatniej bitwie, było mu to odradzane, ale któż może wpłynąć na decyzję Demona Czystej Krwi? Jak postanowił- tak zrobił.


-Cześć! Kim jesteś? -zapytała ciemnowłosa dziewczyna
-Yyy.. cześć. Zwą mnie Chan, jestem tu nowy...
-Nowy?- zaśmiała się dziewczyna- Jesteś przecież w 2 klasie, to jak możesz być nowy?
-No tak, no ale... przyjechałem tu z innego miasta, tam zdałem pierwszą klasę, i dlatego zaczynam tutaj drugą -błyskawicznie wymyślił Władca
-Yhmmm... jaasne.. no nie chcesz to nie mów.

Demon poczuł penetrujące spojrzenie młodej Voidsarianki, coś mu nie pasowało w jej osobie, i nie mówię tutaj o wyglądzie, lecz spojrzeniu i zachowaniu.

-Może zaprosisz mnie na kawę?- wypaliła nagle dziewczyna
-Może i tak, ale jeszcze nie znam Twego imienia -odpowiedział bez namysłu Demon
-Zwą mnie Doma- odpowiedziała przedrzeźniając Władcę
-Miło poznać, to co, kawa?
-Chętnie.

Nowi znajomi poszli do licealnego sklepiku, by napić się świeżej kawy.

-Znasz tutaj jeszcze kogoś, Doma?
-Tak, mam tutaj przyjaciela, mówią na niego Tiger, może go poznasz jeszcze dziś- powiedziała, po czym wzięła duży łyk gorącego espresso.
-Tylko się nie poparz, bo gorące.
-Spokojnie, to nie dlatego dzisiejszy dzień będzie dziwny.
-Co proszę?
-Dzisiejszy dzień, będzie dziwny.


Demona przeszły ciary, sam nie wiedział dlaczego, ale słowa młodej Voidsarianki zrobiły na nim duże wrażenie. Pomyślał że zapyta co robi na co dzień, ale w tym momencie do sklepiku wparowała kolejna osoba.

-TIGEEER! -wrzasnęła Doma rzucając się na niego, Demon uniósł brew w zadziwieniu otwartości Voidsarianki.
-Tak, faktycznie to jest dziwny dzień -powiedział półgłosem Chan
-Znamy się? Doma, kto to?
-Nie możesz zapytać się bezpośrednio? -wtrącił Władca nim kobieta zdążyła odpowiedzieć- Nie, nie znamy się jeszcze, ale czemu by tego nie zmienić?
-Poznajcie się, Tiger, to jest Chan, Chan, to jest Tiger.
-Witaj chłopcze, często nosisz przy sobie broń? -wypalił Demon wyciągając dłoń do kolejnego Voidsarianina.
-Skąd wiesz że mam broń?
-Cóż, trudno to ukryć, chyba nie co dzień chodzisz umundurowany.
-To że jestem w mundurze nie oznacza że mam broń.
-Ale nie oznacza że jej nie masz, a reakcją okazałeś to że się nie myliłem. -wypowiedział Chan z dumną miną. -jeszcze jedną kawę dla kolegi poproszę, i rachunek.
-Tu jest sklepik szkolny, tu nie ma rachunków...
-Więc proszę powiedzieć ile jestem dłużny. Doma, Tiger, zajmijcie proszę jakiś stolik, pogadamy.

Po uregulowaniu długu, przedstawiciel Noxan podszedł do nowych towarzyszy, by pomówić o ludzkich sprawach. Nie zdążył usiąść, a już coś mu nie pasowało. Sposób w jaki na niego patrzyli był przerażający. W momencie gdy chciał zagadać, Tiger rzucił się na niego, i przyłożył mu pistolet do skroni.

-Kim jesteś i co tu robisz? -zapytała Doma spokojnie dopijając kawę
-Już mówiłem, jestem Chan i przybyłem tu by się uczyć.
-Nie pierdol, świetnie wiemy że nie jesteś zwykłym Voidsarianinem. -wypowiedział Tiger przyciskając pistolet do skroni
-No i dobrze, miałem już dość udawania tego kim nie jestem. Zejdziesz ze mnie czy dalej będziesz tak leżał, bo nie robi to na mnie większego wrażenia. -oko Demona przybrało prawdziwy kolor, a i tęczówka przybrała kształt pięcioramiennej gwiazdy.
-Uuu, Demon. Jak miło. Uwielbiam Demony! -wrzasnęła uradowana Doma
-WTF? Uwielbiasz Demony? To kim Ty jesteś.. albo czym, bo już się gubie..
-Ja? Ja jestem Władcą Czasu. Dziewiątym Elitarnym Magiem Czasu.
-Czyli.. -Chan starał się ogarnąć sens tego co właśnie usłyszał- władasz czasem Voidsariańskim?
-No brawo, brawo, mamy tutaj geniusza!
-Bardzo zabawne.. Tiger, możesz już ze mnie zejść? Nalegam.
-Nie. -odpowiedział krótko uradowany mundurowy
-Proszę?
-Już lepiej.
-Dzięki. -podsumował całą akcję Demon masując sobie tył głowy, który był lekko obolały po zderzeniu z podłożem.
-Więc co tutaj robisz? -zapytała Doma
-Pewnie mu się nudziło w Piekle, to przypałętał się tutaj -zauważył trafnie chłopak
-Ażebyś wiedział. Tak było, po części... Wracając, co miałaś na myśli mówiąc że będzie dziś dziwny dzień?
-To, że Cie ktoś podziurawi.. Biorąc najgorszą możliwość, nastąpi to za 10 sekund, a najlepszą, za jakieś 3 minuty.
-Że.. co?

10...9...8...7...6...5...4...3...2....1.........

-I.. co? Chyba Ci się coś po.. -w tym momencie Demon został oślepiony światłem z niebios
-Hmm. Fakt, miało być 14 sekund, wybacz, błąd w obliczeniach. -podsumowała Doma
-Może mu pomożemy? -zapytał retorycznie Tiger

Słup Światła przebił ścianę budynku szkoły, by uderzyć w postać Demona w ludzkim ciele. Struga światła stawała się coraz gorętsza i jaśniejsza, skóra zaczęła płonąć, huk, błysk, czerń w środku słupa, wrzask, czarny słup od dołu przebijający się w górę, strugi krwi na lewo i prawo, głuchy trzask kości. Koniec. Ciemność. Po słupie ni śladu. Demon zakryty skrzydłami z resztką ognia na piórach powalony. Z trudem bierze oddech za oddechem, świst z podziurawionych ogniem płuc słychać bardzo słabo, zaraz Demon wyzionie ducha. Szkarłatna krew wypływająca z ran, utworzyła pod Demonem pentagram, który w niewyjaśniony sposób zaczął materializować ubytki.

-Tiger, kto tam leci. widzisz?
-Widzę, ale nie mam pojęcia.. mam strzelać?
-S..t..rze..laj. To..to... pewn..pe..pewnie Ka...yle.
-Kto!? -zapytali w jednym czasie nowi znajomi
-Taka jedna wredna tapeciara. -podsumował Chan wracając do sił -lepiej się odsuńcie, przyszła po mnie.
-Nie zostawimy Cię! -wykrzyczał na całe gardło Tiger.
-A co Wy jej możecie zrobić? Nie chce żebyście ucierpieli.
-My sobie damy radę. Nie martw się o nas. -wypowiedziała stanowczym głosem Doma
-Dziękuję Wam.

Strzał, trafiony. Strzał, ponownie trafiony. Strzał, kolejny trafiony. Rzut kartą przez Władcę, zagięcie czasoprzestrzeni przez Domę czego wynikiem było głuche uderzenie w ziemię, które poniosło się przez powietrze. Bohaterzy tego pięknego powalenia podeszli bliżej Anielicy.

-Jak myślicie, to koniec? -zapytał Tiger.
-Śmiem wątpić. -odpowiedziała Doma
-Ja również.

Błysk. Ciemno przed oczyma. Dźwięk krwi spadającej na ziemię. Demon ugodzony. Jasność, wszystko wraca do normy. Choć to, co ukazało się przed oczami towarzyszy, wcale im nie przypasowało do gustu. Rozkrwawiony i podziurawiony Ostrzami Sprawiedliwości Demon stał obok nich, a z jego ran wylewała się potokami czarna krew, zdolności regeneracyjne były zbyt niskie na powierzchni, by zdołał wyjść z tego bez szwanku. Doma widząc to co uczyniła Kayle wściekła się, jej oczy błysnęły, czas zatrzymał się. Nad każdym z pojedynkowiczów pojawiły się klepsydry z czasem ich życia, nad Chan'em wisiała jedna, z ostatnimi ziarenkami piasku. Dziewczyna bez problemu zdołała podmienić klepsydrę Kayle z klepsydrą Demona.

                                                                                  ...

-Haha! Wasz Demon zdycha, teraz nadszedł mój czas!
-Twój czas na śmierć, Kayle. -wypowiedziała bez większych emocji Doma.
-Skoro tak, to i Ty zginiesz!
-Śmiem w to wątpić -wysyczał przez zęby Tiger, po czym nacisnął na spust wystrzeliwując pocisk zapalający. Ugodzona Anielica zajęła się żywym ogniem, który pożarł jej skrzydła, a teraz trawi zbroję.
-Ha! i myślicie że mnie to zabije?
-Tak, tak myślimy. -odpowiedziała Doma, celując w Anielicę otwartą dłonią, z której wystrzelił Łańcuch Czasu, który oplatając Kayle, połamał jej żebra, na tyle mocno, by zmusić ją do natychmiastowego odwrotu.

Jasność. Natychmiastowa ciemność.

-Nie tym razem. Nie tym. -wysyczał Demon wstając z ziemi.
-I może Ty chcesz mi teraz coś zrobić, hę?
-Owszem, będziesz mi służyć.

Krew. Przebite płuca Anielicy przez dłoń Demona. Wykrzywione usta Kayle, zadowolona mina Chan'a. Pochłonięcie duszy. Pozostała Energia po Anielicy rozdzielona na obecnych w tej walce. Implozja energii duszy Anielicy, rozpad na cząsteczki. Koniec władczyni Kalarów. Koniec.

-Jak się czujecie?- zapytał Demon
-Dzięki, wszystko okej. A Ty Doma, jak?
-W porządku Tiger, dzięki.
-Może jeszcze jedna kawa?
-Ja podziękuje Chan.
-Ja podobnie jak Tiger, też podziękuje.
-To może wpadniemy do mnie do willi, to była ciężka walka.
-Chętnie wpadniemy -zadecydował Tiger za siebie i za Domę
-No to lecimy. Możecie tam zamieszkać jak chcecie, przyda mi się ktoś do porozmawiania, bo jestem coraz mniej człowieczy.
-Jeszcze zobaczymy.
-A, bym był zapomniał, dziękuję za uratowanie życia. Jestem Wam winny przysługę.
-Nic tak nie łączy jak wspólna walka, Chan. A skoro proponujesz mieszkanie i żarełko, to nie jesteś nam nic winien- uśmiechnął się Tiger wypowiedziawszy zdanie
-Ja o żarciu nic nie wspominałem! -krzyknął Chan, i razem z pozostałymi roześmiali się.

Kayle już nigdy nie postawi nogi na ziemi, nigdy nie dotknie ani Demona, ani jego przyjaciół, a Chan? Cóż, Chan czmychnął śmierci sprzed nosa, i zyskał dwóch potężnych sojuszników, przyjaciół. To z nimi, ma zamiar spędzić resztę swoich dni w willi.

~Nic tak nie zbliża, jak walka o życie lub śmierć u boku przyjaciół.